Przeklęta Tajemnica to powieść o 16 letniej Lenie, która ponosi dramatyczne konsekwencje ukrywanej przez rodziców tajemnicy. ŻADNE KŁAMSTWO NAWET TO W IMIĘ DOBRA NIE USPRAWIEDLIWIA PRAWDY - motto książki .Zachęcam do przeczytania fragmentu
Zajrzała
do łóżeczka, to dziecko wyglądało inaczej, było sine, prawie
granatowe. Zaniepokojona pochyliła się nad nim nasłuchując. Nie
słyszała jego oddechu. To niemożliwe, przeszył ja prąd.
Gwałtownie nim szarpnęła, nie reagował.
Z walącym jak dzwon
sercem biegła wprost do dyżurki po pomoc. Drzwi były uchylone i
już miała krzyknąć, kiedy usłyszała głos lekarza, który
siarczyście przeklinał na korytarzu jej siostrę, kiedy przywieźli
ją z wypadku.
- Nie miałem innego wyjścia, musiałem wszystko
jej usunąć – zasłoniła usta ręką by powstrzymać krzyk –
Zastanawiam się tylko jak mam jej powiedzieć, że nie będzie mogła
mieć więcej dzieci. Jest taka młoda. Dobrze, że chociaż to udało
nam się uratować.
Będziemy ich mieli cała gromadkę,
usłyszała słowa siostry i ujrzała jej rozpromienioną za
szczęścia twarz gdy o tym mówiła. Będziemy je kochać i
rozpieszczać.
Nic nie będziecie mieli!! Wrzasnęła w myślach.
Przeklęci głupcy. Nic!! Nawet tego jednego. I Zapragnęła zawyć z
rozpaczy do niebios o sprawiedliwość.
I jak grzmot z jasnego
nieba przebiegła jej błyskawiczna myśl.
Spanikowana biegiem
powróciła na swoją salę. Ukryła na wpół rozkopany becik pod
szlafrokiem i szybko wyszła z powrotem. Nie zastanawiała się czy
to co robi jest złe, czy dobre? Zresztą nie miała to czasu. To był
impuls. Było to też najlepsze rozwiązanie dla jednej jak i
drugiej.
- Niech chociaż ona będzie szczęśliwa – mówiła
podmieniając noworodki – dla Ciebie też tak będzie lepiej.
Nerwowo w pośpiechu, z oczyma rozbieganymi dookoła głowy
przekładała opaski na ich rączkach. Swemu synowi, który od tej
chwili był synem Beaty nałożyła jedną, drugą schowała do
kieszeni szlafroka. To na pamiątkę, przy narodzinach twego kuzyna
było tyle zamieszania, że nawet jak zauważą brak tej jednej to
stwierdzą iż to na pewno przeoczenie. I tak było. Pocałowała go
delikatnie, gładząc po czarnej, bujnej czuprynie. Pod palcami
wyczuła na szyi małe zgrubienie, zajrzała. Było tam małe znamię
w kształcie myszki. Po tym rozpoznam cię wszędzie. Żegnaj.
Wierzę, że będziesz szczęśliwy.
Z dziwnym uczuciem wzięła
martwe dziecko siostry i powróciła na salę.
……I gdyby nie
pchana jakąś wewnętrzną siłą czynienia dobra, bo głównie
zrobiła to dla szczęścia swej siostry, najprawdopodobniej dobiła
by do brzegu gdzie zakończyłby się wreszcie jej koszmar. Zbadana
śmierć tego dziecka odkryłaby przeklętą tajemnicę, o której
nie wiedziały ponosząc jej konsekwencje.
…A teraz, nie
tylko, nie dobije, ale wypłynie w sam środek
jej otchłani, który podstępnie powoli będzie ją pożerał…
I
ponownie zrobiła to, czego nie chciała. Ponownie dokonała
następnego przestępstwa w imię dobra.
Teraz wiedziała już na pewno, że spotkanie z Beatą jest nierealne. Nie była aż tak silna.
Położyła się do łóżka oczekując nadejścia położnej,
- 0 Komentarze
- Nowy komentarz