Irena Dobosiewicz

Przeklęta Tajemnica to powieść o 16 letniej Lenie, która ponosi dramatyczne konsekwencje ukrywanej przez rodziców tajemnicy. ŻADNE KŁAMSTWO NAWET TO W IMIĘ DOBRA NIE USPRAWIEDLIWIA PRAWDY - motto książki .Zachęcam do przeczytania fragmentu

Zajrzała do łóżeczka, to dziecko wyglądało inaczej, było sine, prawie granatowe. Zaniepokojona pochyliła się nad nim nasłuchując. Nie słyszała jego oddechu. To niemożliwe, przeszył ja prąd. Gwałtownie nim szarpnęła, nie reagował.
Z walącym jak dzwon sercem biegła wprost do dyżurki po pomoc. Drzwi były uchylone i już miała krzyknąć, kiedy usłyszała głos lekarza, który siarczyście przeklinał na korytarzu jej siostrę, kiedy przywieźli ją z wypadku.
- Nie miałem innego wyjścia, musiałem wszystko jej usunąć – zasłoniła usta ręką by powstrzymać krzyk – Zastanawiam się tylko jak mam jej powiedzieć, że nie będzie mogła mieć więcej dzieci. Jest taka młoda. Dobrze, że chociaż to udało nam się uratować.
Będziemy ich mieli cała gromadkę, usłyszała słowa siostry i ujrzała jej rozpromienioną za szczęścia twarz gdy o tym mówiła. Będziemy je kochać i rozpieszczać.
Nic nie będziecie mieli!! Wrzasnęła w myślach. Przeklęci głupcy. Nic!! Nawet tego jednego. I Zapragnęła zawyć z rozpaczy do niebios o sprawiedliwość.
I jak grzmot z jasnego nieba przebiegła jej błyskawiczna myśl.
Spanikowana biegiem powróciła na swoją salę. Ukryła na wpół rozkopany becik pod szlafrokiem i szybko wyszła z powrotem. Nie zastanawiała się czy to co robi jest złe, czy dobre? Zresztą nie miała to czasu. To był impuls. Było to też najlepsze rozwiązanie dla jednej jak i drugiej.
- Niech chociaż ona będzie szczęśliwa – mówiła podmieniając noworodki – dla Ciebie też tak będzie lepiej. Nerwowo w pośpiechu, z oczyma rozbieganymi dookoła głowy przekładała opaski na ich rączkach. Swemu synowi, który od tej chwili był synem Beaty nałożyła jedną, drugą schowała do kieszeni szlafroka. To na pamiątkę, przy narodzinach twego kuzyna było tyle zamieszania, że nawet jak zauważą brak tej jednej to stwierdzą iż to na pewno przeoczenie. I tak było. Pocałowała go delikatnie, gładząc po czarnej, bujnej czuprynie. Pod palcami wyczuła na szyi małe zgrubienie, zajrzała. Było tam małe znamię w kształcie myszki. Po tym rozpoznam cię wszędzie. Żegnaj. Wierzę, że będziesz szczęśliwy.
Z dziwnym uczuciem wzięła martwe dziecko siostry i powróciła na salę.
……I gdyby nie pchana jakąś wewnętrzną siłą czynienia dobra, bo głównie zrobiła to dla szczęścia swej siostry, najprawdopodobniej dobiła by do brzegu gdzie zakończyłby się wreszcie jej koszmar. Zbadana śmierć tego dziecka odkryłaby przeklętą tajemnicę, o której nie wiedziały ponosząc jej konsekwencje.
…A teraz, nie tylko, nie dobije, ale wypłynie w sam środek jej otchłani, który podstępnie powoli będzie ją pożerał…
I ponownie zrobiła to, czego nie chciała. Ponownie dokonała następnego przestępstwa w imię dobra.

Teraz wiedziała już na pewno, że spotkanie z Beatą jest nierealne. Nie była aż tak silna.

Położyła się do łóżka oczekując nadejścia położnej,

Od 2 do 10000 znaków